Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego

Olga Boznańska wraca na Uniwersytet. Martwa natura znów na wystawie w Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego

Olga Boznańska wraca na Uniwersytet. Martwa natura znów na wystawie w Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego
Olga Boznańska wraca na Uniwersytet. Martwa natura znów na wystawie w Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego

Nie było jej zaledwie chwilę, a jednak ten brak był wyczuwalny. Cieszymy się z tej podróży i z tego, że stała się częścią innej opowieści. Cieszymy się z jej sukcesu… ale przede wszystkim – cieszymy się, że znów jest z nami.

O kim mowa? Oczywiście o naszej Martwej Naturze Olgi Boznańskiej!

Obraz z naszej kolekcji był prezentowany na dużej wystawie „Olga Boznańska i jej czas” w Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. Pokazany został obok innych dzieł tej wybitnej artystki – i byliśmy z tego naprawdę dumni. Wyglądał zjawiskowo.

Olga Boznańska to jedna z najwybitniejszych polskich malarek przełomu XIX i XX wieku – artystka ludzkich dusz. Stworzyła setki portretów. Krytycy powtarzali, że nie maluje oczu, lecz spojrzenie; nie maluje ust, lecz łkanie… Nawet martwe przedmioty spod jej pędzla nabierają życia – stają się widmami, impresją chwili.

Obraz Boznańskiej przykuwa uwagę. Bukiet lekko zwiędniętych kwiatów stoi w mrocznym pokoju. Paleta „brudnych” barw działa na zmysły – niemal czuć stęchłą woń wody z wazonu. Coś przeminęło, coś zgasło i nie powróci. Iście dekadencki nastrój! Nic dodać, nic ująć – cała Olga Boznańska. Dzieło powstało pod koniec lat 20. XX wieku w pracowni przy Boulevard Montparnasse w Paryżu.

Pierwotnie miał to być portret Wandy Poznańskiej – żony Konsula Generalnego II RP, Karola Poznańskiego. Modelka nie wytrzymała jednak trudnych warunków panujących w atelier i zrezygnowała z pozowania. Zamiast swojego wizerunku zakupiła obraz z kwiatami.

Zofia Stryjeńska (1891 – 1976) wspominała, że w pracowni Boznańskiej zawsze unosił się słodkawy, duszący zapach przekwitłych kwiatów i papierosowego dymu. Mrok zacierał kontury gęsto ustawionych przedmiotów. W tych ciemnościach krzątała się drobna postać artystki – „niczym posąg wyjęty na chwilę z ciemności piramidy”. Twarz miała bladą, pokrytą „zielonkawym makijażem”, w kąciku ust tlił się papieros. Na stoliku siedział ratlerek Boby – ukochany piesek malarki, „chory na sklerozę i gruby jak salceson” – niestety już wypchany.

Każdy model przychodził raz, może dwa razy w tygodniu. Boznańska pracowała powoli – jedno dotknięcie pędzla mogło zajmować jej dziesięć minut. Jak złośliwie zauważyła Stryjeńska, portrety malowała „wprost latami”: „Model się zestarzał, wyłysiał, ożenił, okocił, schudł – a ona wciąż odnajdywała nowe finezje kolorystyczne. Musiał pozować, chciał czy nie chciał… chyba że umarł”.

Podobno Olga Boznańska powtarzała, że nie chce, aby jej obrazy ją przeżyły. W jednym z wywiadów mówiła: „Jestem wielką egoistką, szczerze pragnęłabym, aby wraz ze mną zniknęło z tego świata wszystko, co kiedykolwiek stworzyłam”. Na szczęście to życzenie się nie spełniło.

Przypomnijmy, że rok 2025 ogłoszono Rokiem Olgi Boznańskiej. Z dumą wspieraliśmy to wydarzenie, oddając Kwiaty w ręce kuratorów zaprzyjaźnionej instytucji. Cieszymy się, że zbiory Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego są dostrzegane przez renomowane placówki – nie tak dawno nasze archiwalia były prezentowane w Zamku Królewskim w Warszawie. Współpraca z Muzeum Okręgowym w Bydgoszczy to kolejny dowód naszego zaangażowania w popularyzację dziedzictwa kulturowego i troskę o najwyższe standardy jego ochrony.

oprac.: dr Aleksandra Sara Jankowska