Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego
Koronki, tańce i skradzione pocałunki, czyli słów kilka o kolekcji porcelany zza Oceanu Koronki, tańce i skradzione pocałunki, czyli słów kilka o kolekcji porcelany zza Oceanu

Koronki, tańce i skradzione pocałunki, czyli słów kilka o kolekcji porcelany zza Oceanu

W 2021 roku zbiory Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy powiększyły się o kilkanaście porcelanowych figurek przekazanych przez Danutę i Feliksa Rembiałkowskich z Chicago. Nowe nabytki są uzupełnieniem kolekcji tworzonej od lat. Muzeum zawdzięcza Donatorom przede wszystkim archiwalia związane z emigracyjnym PSL-em, Związkiem Przyjaciół Wsi Polskiej w Ameryce, Stowarzyszeniem Weteranów Armii Polskiej w Ameryce, mundury z okresu II wojny światowej, medale, odznaczenia, rzeczy codziennego użytku, bibeloty. Całość tworzy obraz życia i działalności Państwa Rembiałkowskich, będąc zarazem ciekawym przykładem powojennych losów polskiej Emigracji i codzienności Polonii Amerykańskiej.

Przyjrzyjmy się nieco kilku nowym obiektom. Z zestawu figur przekazanych przez Rembiałkowskich z pewnością wyróżnia się dziewczyna w kwiecistej sukience. Kobaltowa, drukowana podszkliwnie sygnatura wskazuje, że została wykonana w połowie XX w. przez Aelteste Volkstedt w Turyngii. Dziewczyna uchwycona jest w pełnej gracji i wdzięku pozie. Kroczy z uniesionymi rękoma. Dynamikę kompozycji podkreśla rozwiana suknia, lekko przechylone ramię oraz głowa. Zwraca uwagę draperia szat. Na sukni, we włosach oraz przy stopie aplikowano osobno modelowane kwiatowe pąki. Figurka jest ręcznie malowana. Złotą suknię zdobi wielobarwny motyw kwiatowy. Brązowe włosy podkreślone są delikatnymi liniami przechodzącymi w pasma loków. Na subtelnie podkolorowanej twarzy zaznaczono cieniutkim pędzelkiem oczy, brwi i usta. Figura ma okrągłą, barokowo stylizowaną podstawę, ze złoceniami. Całość mierzy 18,5 cm. Niestety obiekt jest lekko uszkodzony. Brakuje małego palca u prawej dłoni. Nosi również ślady napraw. Lewa dłoń nie jest oryginalna. Wykonano ją z innego materiału. Zostało to jednak dość dobrze zakamuflowane. Drobne, ale czasochłonne naprawy świadczą o przywiązaniu jej właścicieli do pamiątki. Początki Rudostadt – Volkstedt sięgają 1760 r., kiedy to Georg Heinrich Macheleid (1723 – 1801) ze Schwarzenbergu, wystąpił do Jana Fryderyka – władcy księstwa Schwarzbur-Rudolstadt z winsokiem o możliwość założenia manufaktury porcelany. Wcześniej Macheleid przez wiele lat pracował w fabryce szkła w Glücksthal i niezależnie od Ehrenfrieda Walthera von  Tschirnhausa i Johanna Friedricha Böttgera (ceramikarzy z Miśni, wynalazców europejskiej porcelany), odkrył sposób wytwarzania „białego złota”. Jan Fryderyk był znanym mecenasem sztuki, zgodził się więc na założenie manufaktury, pod warunkiem, że Macheleid nie będzie produkował porcelany poza granicami księstwa, chciał mieć w tym względzie wyłączność. W zamian zapewniał dostawy opału oraz kilkuletnie zwolnienie od podatków. Tak powstała pierwsza manufaktura porcelany w Turyngii. W 1901 r. nastąpiło połączenie Aelteste Volkstedter Porzellanfabrik i wspomnianej już Porzellanfabrik Unterweissbach. Światowy kryzys spowodował rozdzielenie firm w 1936 r. Po wojnie fabrykę znacjonalizowano. W XX w. głównymi projektantami marki byli: Hugo Meisel (1887 – 1966), Arthur Storch (1870 – 1947) oraz Kati Zorn (1962 – ).

Kolejna z przekazanych figur ukazuje scenę tańca.  Para uchwycona została na chwilę przed pocałunkiem. Dama w obficie drapowanej sukni, z koronkowymi i ażurowymi falbanami unosi głowę w kierunku partnera.  Kreacja tancerki utrzymana jest w pastelowych kolorach. Suknie zdobią osobno modelowane pąki róż. Na drobnych stopach pysznią się złote pantofle. Markiz lekko skłania się ku partnerce, lewą ręką obejmuje damę. Figurka jest szkliwiona. Matowe pozostają jedynie odsłonięte części ciała. Twarze zostały ręcznie podkolorowane. Błękitne oczy tancerki utkwione są w młodzieńcu. Zdaje się, że jej świat zamarł w oczekiwaniu na pocałunek. Dynamikę kompozycji podkreślają rozwiany płaszcz markiza oraz gesty dłoni. Figura ma owalną podstawę. Popularny motyw nawiązuje do rokokowych wyrobów manufaktury miśnieńskiej. Na uwagę zasługuje ażurowa sukienka oraz mankiety. Genezy tego sposobu modelowania ciasta porcelanowego należy szukać właśnie w Miśni. To tam, w latach osiemdziesiątych XVIII wieku, Michel-Victor Acier (1736 ‒ 1795), jako pierwszy zanurzył tiul w masie ceramicznej. Podczas wypalania nitki ulegały spaleniu, a porcelana zachowywała ich fakturę. W ten sposób narodziły się spitzenfiguren, czyli figury koronkowe.  Niestety koronka na przekazanej przez Państwa Rembiałkowskich figurze uległa częściowemu obtłuczeniu i nie możemy podziwiać jej w pełnej krasie. Para ze zbiorów Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego sygnowana jest znakiem fabryki Al-Ka Dresden (Porzellanfabrik AL-KA Kunst Alboth & Kaiser KG) stosowanym w latach 1949 ‒ 1958.

Pozostańmy jeszcze na chwile w tej pełnej miłości atmosferze. Jesteśmy bowiem świadkami kolejnej romantycznej sceny. Kobieta i mężczyzna w strojach z epoki, siedzą na pniu. U stóp zakochanych leży owieczka. Para zwrócona jest ku sobie, prowadzi ożywiony dialog.  O czym rozmawiają, pozostanie tajemnicą. Można tylko przypuszczać, że młodzieniec komplementuje damę, a ta odwdzięcza się tajemniczym uśmiechem. Figura ma wysokość 18 cm. Na spodzie znajduje się sygnatura turyńskiej manufaktury Unterweißbach z połowy XX w.

Na uwagę zasługuję również tancerka, która zmęczona tańcem opadła z sił na sofę. Jej postać zdaje się znikać w toni ażurowych koronek zdobiących błękitno-białą suknię. Aplikowano na niej pięć żółtych osobno modelowanych pąków kwiatowych. Suknia, włosy, korona i pantofle są szkliwione, zaś odsłonięte części ciała – ręce, dekolt, twarz i nogi – matowe, podkolorowane w cielistym kolorze. W ciemnych włosach odznacza się złota korona. Malatura jest wyrazista, nieco przesycona. Niewątpliwie wdzięku dodają figurze subtelnie zadarta głowa oraz lekko uniesione ręce. Na spodzie widnieje sygnatura Manufaktury Porcelany Marthy Budich w Kronach (Bawaria), stosowana w latach 50. XX w. Porzellanmanufaktur Martha Budich powstała w 1951 roku. Firma tworzyła własne niewielkie figurki, dekorowała również przedmioty kupione od innych producentów. Chętnie sięgała w wykończeniach po tzw. drezdeńskie koronki. Przejęła sygnaturę zamkniętej w tym samym czasie fabryki porcelany R. Pecha (Porzellanmanufaktur R. & E. Pech), która w czytelny sposób nawiązywała do znaku miśnieńskiej manufaktury (skrzyżowane miecze). Miśnia przez długi czas tolerowała takie zapożyczenia, jednak po podziale Niemiec, wschodnioniemiecka znacjonalizowana Manufaktura Porcelany w Miśni zażądała od konkurencyjnej firmy z Niemiec Zachodnich zmiany znaku towarowego. Gdy Martha Budich odmówiła, sprawa trafiła na wiele lat do sądu. W 1963 r. firma została zmuszona do zmiany znaku. Jako, że Martha Budich zatrudniała byłych pracowników firmy R. Pecha (sama zresztą również do nich się zaliczała), wyroby fabryki są tożsame z tym, co wytwarzano w Kronach wcześniej. Naturalnie więc i niezamierzenie zachowano pewne podobieństwo stylowe. Lata 60. i 70. to czas powolnego upadku i wygaszania fabryki. Ostatecznie Manufakturę Porcelany Marthy Budich zamknięto w 1977 roku.

W okazałej sukni występuje również harfistka. Delikatne, biało-niebieskie koronki niezwykle realistycznie odwzorowują układ zwiewnej tkaniny. Górna część sukni jest gładka, podszkliwnie zabarwiona na fioletowo. Szatę zdobią osobno modelowane nakładkowe pąki róż i odręcznie malowane kwiaty. Kobieta ma wysoko upięte włosy i niewielki kapelusz. Wyciąga ręce przed siebie, wyraźnie modelowane palce muskają struny, które niestety nie dotrwały do naszych czasów (dawniej tworzyły je pozłacane druciki). Damie towarzyszy dziewczynka. Dziecko z wdziękiem przechyla głowę, lekko unosi dłonie, w prawej ręce trzyma bukiecik kwiatów. Suknia małej artystki w górnej partii jest pomarańczowo-zielona, u dołu ‒ błękitna. Zdobi ją biało-niebieska koronka. Zespół figuralny został ręcznie pomalowany, w całości szkliwiony, chociaż miejscami cieńszą – mniej połyskliwą warstwą. Figura mierzy 17,5 cm wysokości, ma owalną ‒ oszczędnie zdobioną ‒ podstawę. Na spodzie widnieje drukowana podszkliwnie kobaltowa sygnatura wskazująca na produkcję w zakładzie Wilhelma Rittirscha w bawarskim Küps. Używana była w latach 1950 – 1974. Nawiązanie do Drezna stanowiło chwyt marketingowy, po który często sięgali powojenni producenci porcelany. Chociaż na rynku amerykańskim nadal znaleźć można przedmioty z sygnaturą Wilhelma Rittirscha, w Europie należą do rzadkości.

 Dar Danuty i Feliksa Rembiałkowskich, to przede wszystkim skrawek ich życia. W każdej z tych figur dostrzegli coś, co sprawiło, że zagościły one i w ich domu na dłużej. Na zakup figurek największy wpływ miała Pani Danuta. Niestety Donatorka zmarła niedługo po nadaniu przesyłki do Polski. A w porcelanowych ozdobach zaklęta została cząstka Jej świata.

 oprac. Aleksandra Sara Jankowska